Who did come back to me?!
Hej kochani :* Ostatni tydzień i weekend był dla mnie naprawdę intensywny. Miałam tyle na głowie, że nawet za bardzo nie wiedziałam za co się zabrać. Myślę, że każdy z Was zna taką sytuację: wracacie do domu, jecie obiad, chwilkę odpoczywacie, patrzycie na zegarek i... już jest wieczór! Jak to?!
No właśnie. Ja tak mam już niestety przez cały tydzień! Dodatkowo od niedawna uczestniczę w sportowym wydarzeniu, także do mojej i tak już krótkiej doby dochodzą prawie godzinne ćwiczenia + przynajmniej półgodzinne kręcenie hula hopem. Mimo to, paradoksalnie, po takim wysiłku fizycznym jestem jeszcze bardziej naładowana pozytywną energią i póki co nie umiem wyobrazić sobie dnia bez treningu :) Właśnie jest po 23:16, a ja mimo to zaraz zmykam do ćwiczeń! ;)
No i słuchajcie jeszcze, teraz czas na największe wydarzenie zeszłego tygodnia... <napięcie> ... Moja siostra wróciła w końcu do Polski! Mega się z tego cieszę i tak naprawdę w dalszym ciągu nie mogę się przyzwyczaić do tego, że jest w domu i nadal jest to dla mnie takie dziwne uczucie, bo przywykłam już trochę do bycia jedynaczką :P Wiadomo, że nie stanowimy idealnego rodzeństwa, bo przecież też się kłócimy, prawdopodobnie najczęściej o ciuchy i kosmetyki, ale bez mojej Kamili w domu było zdecydowanie bardziej nudno! No i teraz mam w końcu kogoś, kto tak jak ja chodzi spać o pierwszej w nocy, z tą tylko różnicą, że ja wstaję o 6:00 :P
sesja w balonach nadmuchanych na jej powrót ♥
34 komentarze:
Prześlij komentarz